Austriacy, gdy warunki jazdy zmuszały ich do rezygnacji z pozycji jajo, również przez nich stosowanej, nie cofali się przed rozpostarciem rąk byleby tylko zapewnić sobie równowagę. Skutki tego ruchu wydają się być odwrotne od opisanych w przypadku Francuzów. Austriacy pozostawali bowiem w pozycji zrównoważonej lub nawet nieco cofniętej, a w efekcie końcowym narty były niestabilne i sprawiały wrażenie, że nieco „pływają”. W dalszych artykułach dowiemy się, gdy mowa będzie o maksymalnym poślizgu nart na śniegu, że to „pływanie” nart jest dowodem ich swobodnego ruchu, często wymaganego właśnie dla zapewnienia najlepszego poślizgu. Przeciwstawność dwóch omówionych szkół powoli stawała się coraz mniej widoczna. Francuzi obudzeni przez szereg porażek na trasach pokrytych miękkim śniegiem zażądali z kolei, by producenci dostarczyli nart o bardziej miękkich i dłuższych dziobach. Poszli nawet zbyt daleko i w kolejnej fazie narty trzeba było ponownie usztywnić. Dziś konstrukcja nart wydaje się być dostatecznie dopracowana, a tacy narciarze jak Léo Lacroix, Jean-Claude Killy, Bernard Orcel sprawiają wrażenie, że posiedli wszystkie tajniki aerodynamiki i poślizgu nart na śniegu.