Rozpoczynamy w terenie płaskim. Zapinamy wiązania, ujmujemy kijki w dłonie i ruszamy krokiem ślizgowym. Cóż za kłopoty i skrępowanie powodują te nieszczęsne wiązania uniemożliwiające unoszenie pięt! Musimy się do nich przyzwyczaić starając się w marszu nie wykonywać żadnej pracy w stawach skokowych. Odgrywają one wyłącznie rolę biernych zawiasów pomiędzy nogami a nartami. Zbędne jest wyjaśnienie, w jaki sposób wykonuje się zwroty w marszu, pokonuje wzniesienia schodkowaniem lub w linii spadku stoku rozkrokiem V, czyli jak mówią dzieci „jodełką” lub „kaczym chodem”. Wspinając się na pierwszy napotkany pagórek sami odkryjemy wszystkie tajemnice. I oto znaleźliśmy się na szczycie wzniesienia, gotowi do pierwszego zjazdu (pamiętamy tylko, by koniecznie wbić przed sobą kijki, co zapobiegnie mimowolnemu ruszeniu).