Rady instruktora nie przemienią się bez naszego świadomego udziału w działanie nerwów i mięśni, i nie doprowadzą nas biernie do wykonania żądanego ruchu. Trzeba, byśmy jasno pojęli o co chodzi w ćwiczeniu, potem byśmy, stojąc, nauczyli się czuć stopami, nogami i całym tułowiem, jak wykonanie ruchu powinno przebiegać. Ten zespół odczuć, który z pewnością nie jest nam obcy, gdyż przygotowuje każdy z zamierzonych w codziennych sytuacjach ruchów, nazywa się wyobraźną ruchową. Instruktor, jeśli jest dobrym pedagogiem, przekaże nam nie tylko ruch właściwy, lecz również „odtworzy” niekompletny lub błędny, który wykonywaliśmy sądząc, że tak trzeba. Jeśli naprawdę chcemy nauczyć się jeździć na nartach szybko i dobrze, musimy bez oporu podporządkować się narzuconej przez instruktora dyscyplinie. Gdy zależy nam tylko na podtrzymaniu „na duchu” i towarzystwie dobrego narciarza, sprawa przedstawia się zupełnie inaczej… Najlepiej określmy od początku czego wymagamy od instruktora i jeśli zależy nam na postępach, musimy upoważnić go do wymagania od nas ścisłego przestrzegania dawanych rad.
Możliwe, że zdecydowaliśmy się przy pomocy tego podręcznika uczyć się sami. To jest wykonalne. Nadeszło już wiele listów i można było spotkać na trasach wielu narciarzy, którzy tego dokonali. Wyniki były dobre technicznie, a osobista satysfakcja samouków sprawiła nam, autorom, ogromną przyjemność. Bardzo często narciarze ci pracowali w grupach dwu- lub trzyosobowych, dzięki czemu mogli nawzajem poprawiać popełniane błędy, a przez to uniknąć niebezpieczeństwa popełniania nieświadomie błędu niewielkiego, głupiego, a uniemożliwiającego czasami wszelki postęp.