Spróbujmy włączyć między każdy skręt śmigu krótki ześlizg poprzeczny, podczas którego zważajmy, by tułów był obrócony od stoku, byśmy zachowywali układ, niską pozycję (siedzącą, a nie uzyskaną przez zgięcie stawów skokowych) i abyśmy właściwie wbijali kijek (tzn. od stoku, a nie w przód na wysokości dziobów nart). Przedłużajmy ześlizg na tyle, byśmy mieli czas pomyśleć o wszystkich wymienionych elementach, po czym za krawędziujmy narty, wbijmy kijek, skocznie wyjdźmy w górę, obciążmy piętki i od nowa. Spróbujmy przy lądowaniu obciążyć piętkę narty zewnętrznej, a dla przedłużenia tego działania obniżmy linię bioder. Jeśli trzeba, spróbujmy dla ułatwienia obciążenia i zepchnięcia piętki wylądować najpierw na zewnętrznej nodze skrętu. Można też przed skocznym odciążeniem nart zastosować niewielki opór nogi do stokowej, co zapewni jej wcześniejszy kontakt ze śniegiem przy lądowaniu, a przez to w radykalny sposób ułatwi kontrolę ześlizgu narty zewnętrznej. Jeśli w dalszym ciągu mamy kłopoty w wykonaniu śmigu, włączmy pomiędzy kolejne skręty dosyć długi ześlizg. Dzięki niemu będziemy mogli sprawdzić, czy zachowujemy właściwą pozycję, to znaczy:
- bez wykroku (pół stopy najwyżej);
- bez nadmiernego ugięcia stawów skokowych;
- biodra wypchnięte do stoku;
- tułów obrócony od stoku;
- kijek przygotowany do wbicia (w kierunku spadku stoku, a nie dziobów nart).
W rezultacie będziemy mieli prawie pewność poprawnego wykonania śmigu hamującego, a na gładkim i stromym stoku uda się nam łączenie skrętów o głębokości ok. 1 metra w każdą stronę od linii spadku stoku i o długości całkowitej przekraczającej 23 m. Ten śmig hamujący, oddzielony wyraźnym za krawędziowaniem nart, może być jeszcze udoskonalony, pewniejszy w wykonaniu, szczególnie na bardzo stromych i oblodzonych zboczach. W następnym rozdziale poznamy środki ku temu prowadzące, lecz obecny pośredni etap jest dla przyszłych sukcesów konieczny.